WARUNKI BYTOWANIA
Życie w obozie
Kary i szykany
Rozkład dnia w obozie
Wyżywienie
Odzież więźniarska









ięźniów deportowanych do obozu lubelskiego umieszczano w drewnianych barakach, stłaczając jednorazowo po 500 i więcej osób.
Były one często nieszczelne i pozbawione kanalizacji. Latem z powodu wielkiej ciasnoty panował zaduch nie do wytrzymania, zaś zimą ludzie marzli.
Przed mrozem nie chroniły nawet dwa piecyki montowane w barakach. Początkowo więźniowie spali w barakach na gołych deskach.
Jako pościel służył im siennik wypchany zbutwiałą słomą często zawierającą ziemię, gdyż przykrywano nimi wcześniej kopce z kartoflami,
oraz dwa koce jeden jako prześcieradło, zaś drugi do przykrycia. Dopiero z czasem baraki wyposażono w prycze, na których spać musiało po dwie,
trzy osoby gdy te przeznaczone były tylko dla jednej. Oprócz prycz w barakach zamontowano stoliki i taborety z których więźniowie nie mogli korzystać.,
gdyż obawiano się, że mogą oni je uszkodzić, lub pobrudzić.
.jpg) |
Prycze więźniarskie |
Ubranie więźnia składało się z płóciennej bielizny, kurtki i spodni z cienkiego drelichu w biało-niebieskie pasy.
Strój na zimę nie różnił się za bardzo od tego na lato, a jedynym dodatkiem była okrągła czapeczka, płaszcz, skarpetki, oraz
barchanowa bielizna, które podczas mrozów nie spełniały swoich funkcji. Obowiązkowym obuwiem były drewniaki. Miały one pewne zalety min. nie
przepuszczały wilgoci i były stosunkowo ciepłe, jednak chodzenie w nich sprawiało wiele trudności. Podczas marszu spadały raniąc tym samym nogi, zimą
śnieg przyklejał się do podeszwy powodując, że więźniowie ślizgali się i upadali, zaś w czasie słoty buty topiły się w błocie. Zdobycie nowej pary
legalną drogą było nie możliwe. Podczas rozdawania odzieży nie zwracano uwagi, aby ta pasowała. Funkcyjni dla zabawy często rozdawali ubrania nie
pasujące do danej osoby. I tak wysoki mężczyzna dostawał za małe spodnie, czy bluzkę, zaś stara babcia bluzkę z wielkim dekoltem, lub krótką sukienkę.
W czasie dużych transportów więźniowie sami dobierali sobie ubrania, lecz odbywało się to w wielkim pośpiechu, co powodowało, że garderoba często nie pasowała.
Z powodu wiecznego braku pasiaków niektórzy więźniowie otrzymywali ubrania cywilne, lub tak jak w przypadku jeńców radzieckich pozostawali we własnych.
Nieraz więźniowie pracujący w wewnątrz obozu, z powodu braku pasiaków nosili ubrania cywilne z wymalowanymi literami KL. Widniały one na kurtkach jak i na spodniach. Więźniowie pracujący
poza terenem obozu nosili tylko pasiaki, co utrudnić im miało ucieczkę. Jak już wcześniej napisałem, odzież była nieodpowiednia do panujących warunków klimatycznych.
Więźniowie pracujący zimą na otwartej przestrzeni okropnie marzli. Swoich cienkich kurtek pilnujący ich esesmani nie pozwalali wpuszczać w spodnie, karząc tym samym tych, którzy by nie posłuchali.
Zabronione było także noszenie czegokolwiek poza regulaminowym pasiakiem. Późną jesienią 1943 r po raz pierwszy więźniowie otrzymali zimową odzież, choć ta pozostawiała wiele do życzenia.
Dzień powszedni więźniów wypełniony był od rana do wieczora. Pobudka zależnie od pory roku i od widzimisię blokowego była między godz. 3.00 a 5.00. Następnie trzeba było
ubrać się, posprzątać barak, pościelić łóżko i wypić poranny napój. Wyżywienie było bardzo skromne. Powszechnie stosowaną metodą zagłady w III Rzeszy były bardzo skąpe racje
żywnościowe, stąd też całodzienny przydział pożywienia zawierał 800-1000 kalorii. Więźniowie dostawali posiłki trzy razy dziennie. Na śniadanie było przeważnie ćwierć litra
czarnej kawy zbożowej, mięty, lub napoju z mieszanki ziół. Cukier do tych napojów dodawano bardzo rzadko. Zdarzało się nieraz, że do wywaru dodawano kartofle w łupinach, a
zamiast kawy dawano wodę zaprawianą mąką. Na obiad więźniowie dostawali jedynie zupę, w zależności od pory roku była to: brukwianka, kartoflanka z kartofli w łupinach, zupa z kapusty i krupnik zimą, zaś zupę z brukwi, trawy, zielska i jarmużu latem.
Czapka |
 |
Zupy z zielska nazwane były "zupami śmierci", gdyż po ich zjedzeniu
więźniowie niejednokrotnie dostawali choroby żołądkowej, po której następował zgon. Z czasem, gdy tania siła robocza
stała się bardzo pożądana, jedzenie uległo polepszeniu. Na kolację więźniowie dostawali tzw. pajdę chleba wytwarzaną z
mąki i trocin, 1 litra niesłodzonego naparu z ziół lub kawy zbożowej. Wiosną 1942 wprowadzono dodatki do chleba: ser topiony, marmoladę buraczaną,
margarynę i kiełbasę końską. Dodatki te podawano w zależności od dnia tygodnia i tak marmoladę podawano w we wtorek i piątek a w środę margarynę.
Komenda "ANTRETEN !" przerywała wszystkie czynności, a tym którzy najpóźniej dostali śniadanie kapo wytrącali miskę z wywarem i przy biciu i
wrzaskach wypędzali więźniów na plac apelowy. Apel zaczynał się w zależności od pory roku, wiosną i latem o godz. 5.00, zaś jesienią i zimą o
godz. 6.00. Bez względu na porę roku i panujące warunki apel odbywał się na placach po środku każdego pola. Więźniowie ustawiali się w pięciorzędowe kolumny w
pobliżu swoich bloków. Na apelu stawiać musieli się wszyscy zdrowi, chorzy, a nawet martwi. Ci, co nie mogli utrzymać się o własnych siłach leżeli na lewym skrzydle
kolumny. Za chorymi leżały zwłoki tych, którzy zmarli w nocy. Po przeliczeniu wszystkich więźniów i porównaniu ich ze stanem liczebnym obozu padała komenda wymarszu do
pracy. Nowo przywiezieni i ci, dla których władze obozowe nie miały zajęcia przez cały dzień wykonywali przeróżne ćwiczenia gimnastyczne, lub biegali wokół pola.
O godzinie 11.45 zarządzano przerwę obiadową. Czasem zdarzało się, że na apelu brakowało jakiegoś więźnia, wtedy zarządzano apel generalny dla całego pola, który trwał
kilka godzin. W czasie jego trwania więźniom nie wydawano obiadu. Po obiedzie komanda wyruszały do pracy i wracały dopiero przed zapadnięciem zmroku. Wieczorne apele
były najdłuższe, trwały przeważnie dwie godziny, a jak kogoś brakowało dodatkowo wydłużał się jego czas. Niejednokrotne braki w liczebności spowodowane były ucieczkami
więźniów, a także chowaniem się osłabionych w zakamarkach obozu. Po zakończeniu apelu więźniowie mieli czas wolny. W tym czasie mogli coś zjeść, uprać bieliznę,
czy napisać gryps do rodziny. Punktualnie o godz. 21.00 ogłaszano ciszę nocną, od tej pory więźniom nie wolno było wychodzić z baraku pod karą śmierci.
Warunki egzystencji więźniów na Majdanku jak i w innych obozach koncentracyjnych były jedną z metod
eksterminacji więźniów. Miały one spowodować w jak najkrótszym czasie jak największą śmiertelność. Na Majdanku warunki te należały do najgorszych.
Dotyczyły one przede wszystkim higieny, a raczej jej braku. W wyniku opisanych wyżej warunków więźniowie masowo ginęli, szerzyły się groźne epidemie,
szczególnie tyfus, gruźlica i biegunka zakaźna. W 1943 śmiertelność wyniosła 7,67% w obozie męskim i 4,41% w kobiecym. A oto przykład śmiertelności dla
innego okresu. Lista zmarłych w listopadzie 1942 roku zawiera 2.999 nazwisk, przy stanie liczbowym więźniów wynoszącym niewiele ponad 10.000 osób.
- - - - - - - - - - - -
<-powrót | w górę